Jan Paweł II.





Boże, w Trójcy Przenajświętszej, dziękujemy Ci za to, że dałeś Kościołowi Papieża Jana Pawła II, w którym zajaśniała Twoja ojcowska dobroć, chwała krzyża Chrystusa i piękno Ducha miłości. On, zawierzając całkowicie Twojemu miłosierdziu i matczynemu wstawiennictwu Maryi, ukazał nam żywy obraz Jezusa Dobrego Pasterza, wskazując świętość, która jest miarą życia chrześcijańskiego, jako drogę dla osiągnięcia wiecznego zjednoczenia z Tobą. Udziel nam, za Jego przyczyną, zgodnie z Twoją wolą, tej łaski, o którą prosimy z nadzieją że Twój sługa Papież Jan Paweł II zostanie rychło włączony w poczet Twoich świętych. Amen.



 


"Byśmy byli między sobą jedno, - i z Tobą".

"Przeto, Orędowniczko nasza,

one miłosierne oczy Twoje na nas zwróć,

a Jezusa, błogosławiony owoc żywota Twojego,

po tym wygnaniu nam okaż.

 

O łaskawa, o litościwa, o słodka Panno Maryjo!"

Wejrzyj, łaskawa Pani, na ten lud,

który od wieków pozostawał wierny Tobie i Synowi Twemu.

Wejrzyj na ten naród,

który zawsze pokładał nadzieję w Twojej matczynej miłości.

Wejrzyj, zwróć na nas swe miłosierne oczy,

 

wypraszaj to, czego dzieci Twoje najbardziej potrzebują....

 

 

 

Tobie oddaję wszystkie owoce mego życia i posługi;

Tobie zawierzam losy Kościoła;

Tobie polecam mój naród;

Tobie ufam i Tobie raz jeszcze wyznaję:

 

Totus Tuus, Maria!

 

Totus Tuus. Amen.

 

 

 

Jan Paweł II Wielki




Dla Jana Pawła II
 
Tyś mnie nauczył jak prawdziwie kochać
Tyś mi pokazał jak prawdę szanować
Tyś we mnie rozbudził ogromną wiarę
Tyś sercem uleczył czasy oszukane

 

Tyś swoim słowem bronił wartości
Tyś w każdym człowieku szukał miłości
Tyś stworzył we mnie posąg nadziei
Tyś był przywódcą bożej Idei

 

W Tobie płynęła rzeka czystości
Twarz świeciła światłem mądrości
W tych słowach - tak wiele mocy
Byłeś dla mnie księżycem w nocy

 

Przeżyłeś zamach! - Przebaczyłeś!
Cierpiałeś! - Zło zwyciężyłeś
Dumne jest teraz miasto Wadowice
Papieska postać rozsławia okolicę

 

Sprzedają kremówki w cukierni
Nawracają się ludzie niewierni
Do Polski spływają turyści
wyleczeni ze swojej nienawiści

 

Przez swoją wielkość- jesteś nieśmiertelny
Trwać będziesz w pamięci na wieki
Gdy spojrzę na plac św. Piotra
to Ciebie zobaczę - białego orła

 

Wszystkie pielgrzymki jak lekarstwa
Nie były najważniejsze bogactwa
Do ludzi ubogich zwróciłeś ręce
Oddają Ci prostą modlitwę w podzięce

 

Wyzwoliłeś ojczyznę spod niewoli
Wiedziałeś zawsze co innych boli
Wprowadziłeś kościół w III tysiąclecie
Takiego człowieka nie było na świecie.
 




 Odejście papieża Jana Pawła II


Stanął Karol Wojtyła przed obliczem Pana.
Brama niebios podwoje otworzyła sama,ujrzał pielgrzym wszechczasów niebiańskie struktury,rozradował się cały, chcąc wykrzyknąć - Góry.Ale głos uwięziony w ułomnościach ciała,nawet drżący nie wybrzmiał, choć tak dusza chciała,więc przekroczył próg progów w pełnym uniesieniu,tak jak mędrcy najwięksi, po prostu w milczeniu."Ci, których zawsze szukał", na plac rzymski przyszli,by nie cześć mu oddawać, lecz oddać mu myśli,by się modlić żarliwiej, niż się spodziewali.A On wśród owych szeptów w wieczność się oddalił.




Kapią łzy na ziemię polską
Serca w ciszy zamodlone
Droga mu do Boga Ojca
Kwiatem Krzyża wyścielona
***

 

Karol — imię mu nadano
W Chrztu Świętego sakramencie
Matuś zmarła mu rodzona
Osierocon został wcześnie
***

 

Nie inaczej było z bratem
Pomoc chorym niósł ten lekarz
Znów żałoba, znów cierpienie
— Co Karola jeszcze czeka?
***

 

Chmury wojny szły przez Polskę
Narodu Golgota wielka
Kamieniołom mu oparciem
Tu się tworzył zrąb Człowieka
***

 

I kapłańskie złożył śluby
Tajnych nauk kończąc lata
Chrystusowi się powierzył
Matce Boskiej dał swój zapał
***

 

Zebrzydowskie ścieżki ciche
Omodlone w troskach ducha
Przez Testament wiek od wieków
Rzym go wołał i posłuchał
***

 

Totus Tuus — bezgranicznie
Każde serca uderzenie
Każda myśl na chwałę Boga
Niestrudzony pielgrzym Ziemi
***

 

Jemu kula bok przebiła
Czerwień krwi na białej szacie
Matka Boska go chroniła
Do zabójcy mówił: ”Bracie!”
***

 

Budowniczy mostów wielkich
Co Spiżową rozwarł Bramę
Wyniósł na ołtarze Miłość,
Wiarę i Nadzieję w Panu
***

 

Rycerz słowa, tytan pracy
Robią dziennikarze zdjęcia
A on starcom myje nogi
Kocha dzieci od poczęcia
***

 

Porwał młodzież do świętości
W szkole, w domu, na wakacjach
Wzniecił ogień wiary pięknej
Królowanie Boskich Zasad
***

 

Orędował za pokojem
Przemierzając ziemskie kresy
Cierpieniem i potu znojem
Jednoczy i rany leczy
***

 

W dzień Bożego Miłosierdzia
Oddał ducha — jego Amen
Powędrował w Twe Objęcia
I uciszył w świecie zamęt
***

 

Niechaj hymny mu śpiewają
Ludzie, Anioły i ptaki
Boże, daj mi jego siłę
Jana Pawła jam rodakiem
***

 

 

Duchu Święty co odnawiasz
Oblicze tej ziemi całej
Przyjm gorące me wołanie
Przecież w Tobie zaufałem
***

Prosiłem Boga o wodę,
Dał mi ocean.
Prosiłem Boga o kwiat,
Dał mi ogród.
Prosiłem Boga o drzewo,
Dał mi las.
Prosiłem Boga o przyjaciela,
Dał mi CIEBIE.
 

 



Jest we mnie kraina przeźroczysta
w blasku jeziora Genezaret -
i łódź... i rybacza przystań,
oparta o ciche fale...
i tłumy, tłumy serc
zgarnięte przez Jedno Serce,
przez Jedno Serce najprostsze,
przez najłagodniejsze -
Jan Paweł II
 

 

PIEŚŃ O BOGU UKRYTYM

Wybrzeża pełne ciszy

***

Dalekie wybrzeża ciszy zaczynają się tuż za progiem.
Nie przefruniesz tamtędy jak ptak.
Musisz stanąć i patrzeć coraz głębiej i głębiej
aż nie zdołasz już odchylić duszy od dna.

Tam już spojrzeń żadna zieleń nie nasyci,
nie powrócą oczy uwięzione.
Myślałeś, że cię życie ukryje przed tamtym Życiem
w głębiny przechylonym.

Z nurtu tego - to wiedz - że nie ma powrotu.
Objęty tajemniczym pięknem wieczności!
Trwać i trwać. Nie przerywać odlotów
cieniom, tylko trwać
coraz jaśniej i prościej.

Tymczasem wciąż ustępujesz przed Kimś, co stamtąd nadchodzi
zamykając za sobą cicho drzwi izdebki maleńkiej -
a idąc krok łagodzi
 - i tą ciszą trafia najgłębiej.

***

To Przyjaciel. Ciągle wracasz pamięcią
do tego poranka zimą.
Tyle lat już wierzyłeś, wiedziałeś na pewno,
a jednak nie możesz wyjść z podziwu.

Pochylony nad lampą, w snopie światła wysoko związanym,
nie podnosząc swej twarzy, bo po co -
- i już nie wiesz, czy tam, tam daleko widziany,
czy tu w głębi zamkniętych oczu -

Jest tam. A tutaj nie ma nic prócz drżenia,
oprócz słów odszukanych z nicości -
ach, zostaje ci jeszcze cząstka tego zdziwienia,
które będzie całą treścią wieczności.

***

Miłość mi wszystko wyjaśniła,
miłość wszystko rozwiązała -
dlatego uwielbiam tę Miłość,
gdziekolwiek by przebywała.

A, że się stałem równiną dla cichego otwartą przepływu,
w którym nie ma nic z fali huczącej, nie opartej o tęczowe pnie,
ale wiele jest z fali kojącej, która światło w głębinach odkrywa
i tą światłością po liściach nie osrebrzonych tchnie.

Więc w takiej ciszy ukryty ja - ja liść,
oswobodzony od wiatru,
już się nie troskam o żaden z upadających dni,
gdy wiem, że wszystkie upadną.


***

Ktoś się długo pochylał nade mną.
Cień nie ciążył na krawędziach brwi.
Jakby światło pełne zieleni,
jakby zieleń, lecz bez odcieni,
zieleń niewysłowiona, oparta na kroplach krwi.

To nachylenie dobre, pełne chłodu zarazem i żaru,
które się we mnie osuwa, a pozostaje nade mną,
chociaż przemija opodal - lecz wtedy staje się wiarą i pełnią.

To nachylenie dobre, pełne chłodu zarazem i żaru,
taka milcząca wzajemność.

Zamknięty w takim uścisku - jakby muśnięcie po twarzy,
po którym zapada zdziwienie i cisza, cisza bez słowa,
która nic nie pojmuje, niczego nie równoważy -
w tej ciszy unoszę nad sobą nachylenie Boga.


***

Pan, gdy się w sercu przyjmie, jest jak kwiat,
spragniony ciepła słonecznego.
Więc przypłyń, o światło z głębin niepojętego dnia
i oprzyj się na mym brzegu.

Płoń nie za blisko nieba
i nie za daleko.
Zapamiętaj, serce, to spojrzenie,
w którym wieczność cała ciebie czeka.

Schyl się, serce, schyl się, słońce przybrzeżne,
zamglone w głębinach ócz,
nad kwiatem niedosiężnym,
nad jedną z róż.


***

Stać tak przed Tobą i patrzeć tymi oczyma,
w których zbiegają się drogi gwiazd -
O oczy, nieświadome Tego, Kto w was przebywa,
odejmując Sobie i gwiazdom niezmierny blask.

Więc wiedzieć jeszcze mniej, a jeszcze więcej wierzyć.
Powieki powoli zamykać przed światłem pełnym drżeń,
potem wzrokiem odepchnąć przypływ gwieździstych wybrzeży,
nad którymi zawisa dzień.

Boże bliski, przemień zamknięte oczy
w oczy szeroko otwarte -
i nikły podmuch duszy drgającej w szczelinach róż
otocz ogromnym wiatrem.


***

Często myślę o tym dniu widzenia,
który pełen będzie zdziwienia
nad tą Prostotą,
z której świat jest ujęty,
w której przebywa nietknięty
aż dotąd
- i dalej niż dotąd.

A wtedy konieczność prosta coraz większą się staje tęsknotą
za owym dniem,
który wszystko obejmie taką niezmierną Prostotą,
miłosnym tchem.







Pieśń o słońcu niewyczerpanym


***

Kiedy smutek się zmiesza z wieczorem -
 - podobne do siebie są z barw -
razem stają się dziwnym napojem,
który z lękiem nachylam do warg.

Więc, ażeby  w tym niepokoju
nie pozostawiać mnie samego,
odjąłeś  grozę wieczoru,
dałeś wieczności smak chleba.

Gdy z bezmiaru wyłaniałeś czas
i opierałeś się na przeciwnym brzegu,
usłyszałeś daleki mój płacz,
i od wieków wiedziałeś, dlaczego.

Wiedziałeś, że takiej tęsknoty,
która raz się napiła z Twych ócz,
nie nasycą słoneczne zachwyty
lecz rozkrwawią jak brzegi róż.


***

Jest we mnie toń przeźroczysta,
dla mych oczu zasnuta mgłą -
kiedy, jak potok upływam zbyt bystro,
na tak głębokie nie zasługuję dno.

Tam Pan mój co dzień przychodzi i pozostaje -
smuga krwi gdy zatapia się w śnieg -
- i poznany wzajemnie poznaje
i wzajemną obfitością tchnie.

Gdyby wtedy ktoś toń przeźroczystą
potrafił odsnuć z mgły,
ujrzano by - w jakiej nędzy -
ujrzano by - w kim -

i ujrzano by - jaka światłość
zalewa przyćmioną toń,
ujrzano by - w sercu ludzkim,
najprostszym z słońc.






***

Uwielbiam cię siano wonne, bo nie znajduję w tobie
dumy dojrzałych kłosów.
Uwielbiam cię siano wonne, któreś tuliło w sobie
Dziecinę bosą.

Uwielbiam cię, drzewo surowe, bo nie znajduję skargi
w twoich opadłych liściach.
Uwielbiam cię, drzewo surowe, boś kryło Jego barki
w krwawych okiściach.

Uwielbiam cię, blade światło pszennego chleba,
w którym wieczność na chwilę zamieszka,
podpływając do naszego brzegu
tajemną ścieżką.







... - bo nie ma takiej wdzięczności, aby objęła nieskończoność,
żeby serce objęło Ciebie słoneczną smugą czerwoną -...


Każde życie, nawet najmniej znaczące dla ludzi,
ma wieczną wartość przed oczami Boga.

Każde życie określa się i wartościuje
poprzez wewnętrzny kształt miłości.
Powiedz mi, jak jest twoja miłość,
a powiem ci, kim jesteś.
Jan Paweł II
 




Bliskość, która przywraca ci kształt.
On odszedł.
Kiedy odchodzi człowiek, bliskość ulatuje jak ptak,
w nurcie serca zostaje wyrwa,
w którą się wdziera tęsknota.

Tęsknota - głód bliskości
Odkupienie - fragm. Jan Paweł II.
 



 

 


Podaję linka do strony z pięknymi wierszami.

http://poezja-uczuc.blog.onet.pl
poezja-uczuc.blog.onet.pl/1,CT97784,index.html/1,CT97784,index.html
 


Ważne daty

***Fiołki***
 
***Miłość***
 
    >>*<<|>>*<<|>>*<<|>>*<< Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie jest bezwstydna, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą.
    ***Odwiedziło mnie***
     

    www.Ringe-Schmuck.de
     
    Moją stronę odwiedziło już 105358 odwiedzający
    Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
    Darmowa rejestracja